archiwum

Mimo przybycia z odsieczą Jakuba Koseckiego, wciąż wygląda na to, że Cracovia jest jedną z najdziwniejszych „zbieranin” przypadkowych zawodników, jakich widzieliśmy już wiele w historii naszej polskiej piłki kopanej. Jeśli dodamy do tego ulatniającą się motywację i kumulującą się frustrację Michała Probierza, to mamy gotowy przepis na katastrofę. Nawet kombinacja Rivaldo z Ronaldinho = Rivaldinho nie pomoże, jeśli ekipa po prostu nie bardzo kuma o co chodzi w grze zespołowej, a w dodatku ciężko stwierdzić w jakim języku się komunikują. Na pewno nie jest to język piłki. 

Cracovia umie głównie w remisy i strzelanie maks jednej bramki w meczu. Wystarczy więc zdobyć dwie i sprawa załatwiona. Drużyna Śląska sprawia wrażenie potrafiącej to zrobić, co udowadniała już wielokrotnie na przestrzeni ostatnich lat w potyczkach z ekipą z Krakowa. Mimo braku Mączyńskiego, czy Golli, to jednak Cracovia zdaje się mieć większe ubytki kadrowe (a może to raczej brak jakichkolwiek sensownych wzmocnień?), a ostatnia passa meczów zdaje się dawać światełko nadziei dla Wrocławian, którzy zdają się mieć jakiś plan na grę i trochę bardziej przypominają prawdziwą drużynę piłkarską.

Przemawia do mnie fakt, że za rywali w ostatnich kolejkach krakowianie mieli głównie słabeuszy (potencjalnie), a wrocławianie głównie „kozaków”, więc mimo, że jedni i drudzy punktowali mizernie, to skromne porażki lub remisy z drużynami z wysokiej półki mogą wskazywać, że kursy na ten mecz powinny być odwrotne. Innymi słowy, kurs na Cracovię nieatrakcyjny do gry, a Śląskowi dajemy trochę więcej szans na zwycięstwo, więc 3,55 bierzemy w ciemno! 

Śląsk ma potencjał by jeszcze o coś zawalczyć w tym sezonie, a Cracovia…chyba lepiej, żeby spadli to może Prezes Filipiak się zreflektuje, że coś poszło nie tak. W dodatku może nauczka za przewinienia korupcyjne będzie ciut bardziej dotkliwa, niż mizerne -5 punktów i milion złotych kary. Wszak oliwa sprawiedliwa…